niedziela, 18 października 2009

Nadwarciańska perełka

Jednym z wielu pięknych i zaskakujących zakątków Poznania są tereny nadwarciańskie w pobliżu Leśniczówki Naramowice. Tak, tak, mamy w Poznaniu leśniczówkę. Króliki i perliczki, paw, dziki i inna zwierzyna - cały ten przychówek biega mniej lub bardziej wolno, napawając dziką radością hordy młodocianych (głównie w wieku przedszkolnym) oraz ich rodziców. W sercu lasu jest też plac zabaw i kącik grillowy. Czegóż chcieć więcej!
Dla psiarzy dodatkowy bonus stanowią leśne ścieżki spacerowe, których część prowadzi na skraj lasu, do łąk bezpośrednio sąsiadujących z nabrzeżem.
Zulusy lubią i las, i leśniczówkę (gonitwa za perliczkami - bezcenne przeżycie), i łąki, po których można bezkarnie hasać, kicać i swawolić, a od czasu do czasu zaaportować ukochane frisbee.

Odkąd mamy psa, pozwalamy sobie na takie odkrycia, jak owa leśniczówka. To niesamowita frajda :-)


Już prawie, już... jesteśmy na łące.
Stójki i rozglądactwo
A tu napadamy na stado perliczek



wtorek, 14 kwietnia 2009

niedziela, 29 marca 2009

Moja pół-historia...

Po dwóch tygodniach pierwszy spacer, pierwsza wycieczka w wielki świat. Pojechaliśmy nad Rusałkę.


Ciekawa świata wąchałam każdy centymetr.


Smycz stanowiła asekurację, bo byłam małym dzikusem, nie bardzo karnym, a gdy mnie na chwilę spuścili, to... Jacek gonił w tych żeglarskich kaloszach i nie było mu do śmiechu, oj nie. W końcu terrier pies myśliwski i łapy ma nie od parady.






środa, 25 marca 2009

Moja pół-historia...

14 marca, w dniu urodzin Jacka, opuściłam półdiable gniazdo i ruszyłam do Poznania, do mojego nowego domu. Podróż zniosłam godnie, pospałam, popodglądałam widoki za szybą. Przez chwilę trochę niedobrze było, ale wspólnie opanowaliśmy sytuację.



A dom...co tu dużo gadać, dom jak dom: podłoga, kąty do obwąchania, obsikania, różne pomieszczenia, a każde ważne np. kuchnia, gdzie Jacek gotuje, gdzie stoją moje dwie własne piękne, wielkie (dużo wsadu!)

miski. Tam najczęściej zadzieram głowę - niby pomagam, łapię odrzuty towaru :-) Albo łazienka, z wielką maszyną, która hałasuje i różnymi kabinami nieznanego przeznaczenia.

Hmm teraz taka mądra jestem, ale pierwszy tydzień pełen był emocji, a mieszkanie jak dżungla - nieznana i niebezpieczna.

Nie mogłam jeszcze zażywać spacerów, ale... zima na balkonie też bywa atrakcyjna. Jest śnieg? Jest. No więc o co chodzi? :-)



A obok wspomnienie moich łapek i poduszek, nie skalanych twardą rzeczywistością, brudnym brukiem i w ogóle jakąkolwiek pozadomową nawierzchnią .





poniedziałek, 16 marca 2009

Moja pół-historia...


... jak to było... aaaa... przyjechali po mnie, po mnie! Pan Kazik - hodowca z poczuciem humoru - wniósł do kuchni całe wiadro russelkowej drobnicy. Jacki i parsony. Biało-brązowe i tricolory. Włos złamany i szorstki. Od wyboru do koloru.


Wesoła trzódka rozpierzchła się po kuchni i dalej gonić, łapać, podszczypywać. Jaśnie Pan robił stójkę, a potem walczył o gryzak ze mą i Jaggerem.







To była szalona zabawa, taka gryzakowa "trojka".
Nadszedł jednak czas pożegnania z rodzinnym gniazdem i odjazdu do Poznania, do mojego nowego domu.








Jacek wziął mnie na ręce,przytulił i zaniósł do samochodu. Ruszyliśmy w drogę...


sobota, 14 marca 2009

Moja pół-historia...

... zaczęła się całkiem standardowo. Przyszłam na świat 9 stycznia 2009 roku z matki Lucy Półdiable i ojca Sharley Chaplina, jako jedno z pięciu szczeniąt miotu "J" w składzie: Jasna Sprawa, Julka (Ja), Jaśnie Pan, Jumbo Jet i Jagger. Byłam najmniejsza, ale - jak to mówili hodowcy - taka "hej do przodu".





Urodą nie grzeszyłam, w pysku i postawie zauważalna była pewna gapkowatość, ale urok osobisty podziałał na Olę i Jacka. Ujrzeli moje zdjęcie w internecie (powyżej "to" zdjęcie czyli ja jako 5-tygodniowe szczenię), na stronie hodowli Półdiable i wpadli jak dwie śliwki w kompot. Kolejne zdjęcia przesyłane stopniowo przez panią Dorotę z Półdiabla (Julka 6 tygodni, Julka 7 tygodni)




utwierdziły ich tylko w przekonaniu, że "Proszę Pani ! Myśmy byli sobie pisani!" jak to śpiewał Andrzej Zaucha :-))












I stało się, 14 marca, w dniu urodzin Jacka , pełni obaw i radości przyjechali do Czaplinka. Po mnie! Po mnie!
C.D.N

piątek, 13 marca 2009

Rozpoczynamy życie blogera

Zaczynamy.

To będzie blog Zulki - jej półprzypadki na co dzień i od święta.
Podejrzana w domowych pieleszach i plenerowej oprawie, Zulka jrt ukaże Wam się w pełnej krasie. I mamy nadzieję, że ją polubicie :-)
Będzie też trochę o nas - właścicielach, opiekunach, towarzyszach zabaw a od czasu do czasu ofiarach terrieryzmu.
Nasze życie u boku psa. Nasza sfora.