To był dla nas bardzo trudny rok, ten 2011. Powracamy do zapomnianego bloga Zulki, bo to co dobre "wtedy" i "teraz", wiąże się właśnie z nią i o tym chcemy pisać, pamiętać.
Mieszkamy obecnie na podpoznańskiej wsi, wśród pól i łąk oraz miłych ludzi, blisko jeziora, dzikiej zwierzyny i ptactwa. Nie są to może dzikie Bieszczady, ale właśnie ten poziom wiejskości, na jakim żyjemy, nam opowiada.
A Zulusowi odpowiada najbardziej, bo:
-jest własny ogród (a przynajmniej przestrzeń, która kiedyś będzie ogrodem) czyli teren, który podlega jej bezpośredniemu nadzorowi, a kompostownik grzeje psi zadek podczas szybkich wypadów "siku" mroźną porą
- są pola kukurydzy, no inne pola też są, ale te kukurydziane są po prostu idealne, gdyż kolby kukurydziane to jedno z zulkowych odkryć - w pysku trzyma się wygodniej od patyka, można memlać, można podrzucać, siekać uzębieniem pustą kolbę, albo spacerować z nią, popychając truflą
- jest fauna rozmaita, w tym kokoty do gonienia, ptaszki (jakie o tym kiedy indziej) i zające do gonienia, sarny,bobry, dziki - są i basta, inne psy - do gonienia, obszczekiwania lub zabawy, a myszy i krety do łapania.
- muchy i inne latające - do zabawy i konsumpcji
- jezioro - potrzebne do szczęścia, bo woda, bo błotko, bo szuwary, a zimą lód i ślizgawka
- gospodarska lub dzika perfuma stała - do tarzania wszak chanel niejeden ma numer
I żeby nie było, że nasze Półdiable ma tu wieczne wakacje. Ona każdego dnia i nocy ciężko pracuje zapewniając nam bezpieczeństwo, odganiając złowrogie szambowozy, łapiąc myszy lepiej niż najwytrawniejszy w tym fachu ko(ko)t, grzejąc nasze stopy pod kołdrą (bo przecież taki wkład kominkowy całego domu jej zdaniem ciepłowniczo nie obsłuży). Są na to dowody - my cali, zdrowi i bezpieczni, a myszy na ten przykład... hm, może posłużę się zdjęciem wycinka ściany kuchennej, trofiejnego miejsca Zulki.
Ma się te osiągnięcia. :-)
A tu podczas spaceru nad jeziorem jedna z pierwszych wiosennych kąpieli błotnych panny Zuli.
P.S.
Karp Gutek w grudniu 2010 został wpuszczony do przerębla w pobliskim jeziorze. Nie wiemy, jak się dlań ta wolność skończyła, ale mój J. jest przekonany, że Gutek żyje, ma się świetnie, a żadne wędki i inni drapieżnicy się go nie imają.
Stołówka dla ptaków, ta ze skrzynek po cytrusach przeprowadziła się razem z nami. Obecnie gości w swoich skromnych progach wróble, sikorki, szpaki, a nawet nieco ponadgabarytowe sójki.
c.d.n
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne stwory. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne stwory. Pokaż wszystkie posty
sobota, 31 marca 2012
poniedziałek, 13 grudnia 2010
Z miłości do karpia
Całkiem przypadkiem staliśmy się dziś posiadaczami karpia...
Mniemałam, że tatuś obdarował nas karpimi zwłokami, które powinniśmy jak najszybciej przetworzyć, co by zapas jadła był na nadchodzące święta.
Niestety... w pewnej chwili owe zwłoki zakutane w niebiodegradowalne worki zaczęły wydawać odgłosy paszczą i zostały zdekonspirowane, a następnie odratowane. Wylądowały w wannie, jak za dawnych czasów. Karpikowi nadaliśmy imię Gucio (Gutek) - na cześć wszystkich jego poprzedników z mego dzieciństwa. Ożyły wspomnienia.
Zulka momentalnie wyczuła w rybie bratnią duszę i zapałała uczuciem tyleż intensywnym, co szalonym.
Ogląda zwierza, obskakuje wannę, z boku, z tyłu, z boku, z tyłu i tak w kółko Macieju. Drapie łapką w kafle i popiskuje, gdy ryba znudzona oddala się. Moczy pyszczek, i próbuje robić "noski, noski", gdy Gucio podpływa.
Czatuje pod drzwiami pralni (obecna rybia rezydencja), gdy przymusowo kończymy jej wizytację u Gucia.
Istne szaleństwo. Gutek Mon Amur.
Nie wiem, jak zareaguje na wyprowadzkę karpia, któremu za dzień lub dwa zwrócimy wolność...
niedziela, 5 grudnia 2010
Stołówka dla skrzydlatych
Mróz nie odpuszcza, przynajmniej w sercu Wielkopolski. Jacek zbudował karmnik - trochę w stylu Eko Miko :-) - i zamontował go na modrzewiu, w ogrodzie rodziców. Podczas akcji montażowej doszło do przypadkowego wysypu pierwszej porcji ptasich smakołyków. Nic się jednak nie zmarnowało, bo na miejscu czuwała degustatorka Zulka.
Niniejszym ogłaszamy otwarcie na naszej dzielni nowej stołówki dla skrzydlatych. W menu m.in słoninka, siemię lniane i z mozołem kruszone w moździerzu resztki suchego chleba (domowego wypieku).
Niniejszym ogłaszamy otwarcie na naszej dzielni nowej stołówki dla skrzydlatych. W menu m.in słoninka, siemię lniane i z mozołem kruszone w moździerzu resztki suchego chleba (domowego wypieku).
niedziela, 18 października 2009
Nadwarciańska perełka
Jednym z wielu pięknych i zaskakujących zakątków Poznania są tereny nadwarciańskie w pobliżu Leśniczówki Naramowice. Tak, tak, mamy w Poznaniu leśniczówkę. Króliki i perliczki, paw, dziki i inna zwierzyna - cały ten przychówek biega mniej lub bardziej wolno, napawając dziką radością hordy młodocianych (głównie w wieku przedszkolnym) oraz ich rodziców. W sercu lasu jest też plac zabaw i kącik grillowy. Czegóż chcieć więcej!
Dla psiarzy dodatkowy bonus stanowią leśne ścieżki spacerowe, których część prowadzi na skraj lasu, do łąk bezpośrednio sąsiadujących z nabrzeżem.
Zulusy lubią i las, i leśniczówkę (gonitwa za perliczkami - bezcenne przeżycie), i łąki, po których można bezkarnie hasać, kicać i swawolić, a od czasu do czasu zaaportować ukochane frisbee.
Odkąd mamy psa, pozwalamy sobie na takie odkrycia, jak owa leśniczówka. To niesamowita frajda :-)
Dla psiarzy dodatkowy bonus stanowią leśne ścieżki spacerowe, których część prowadzi na skraj lasu, do łąk bezpośrednio sąsiadujących z nabrzeżem.
Zulusy lubią i las, i leśniczówkę (gonitwa za perliczkami - bezcenne przeżycie), i łąki, po których można bezkarnie hasać, kicać i swawolić, a od czasu do czasu zaaportować ukochane frisbee.
Odkąd mamy psa, pozwalamy sobie na takie odkrycia, jak owa leśniczówka. To niesamowita frajda :-)
Już prawie, już... jesteśmy na łące.
Stójki i rozglądactwo
Stójki i rozglądactwo
Subskrybuj:
Posty (Atom)